„Tabletka po” – światełko w tunelu?

It’s official: „tabletka po” została w Polsce dopuszczona do sprzedaży bez recepty. Komisja Europejska zmieniła kategorię dostępności tabletki EllaOne tak, że Polki będą miały do niej dostęp bez konieczności wizyt u ginekologa. Do tej pory próby zdobycia na czas tabletki po stosunku – będącej jednym z najlepszych osiągnięć współczesnej medycyny – graniczyło z cudem. Było to spowodowane nie tylko gigantycznymi kolejkami do lekarza, ale i lekarzami, którzy wprost odmawiali wypisania takiej recepty, oczywiście nie kierując pacjentki do innego specjalisty. Skuteczność tabletki jest najwyższa, gdy zażyje się ją w ciągu pierwszych 24 godzin, dlatego procedura ta bardzo utrudniała kobietom tę formę antykoncepcji awaryjnej.

Odpowiedź na pytanie, które zadałam Ewie Kopacz, była jednoznaczna: stosowanie tego rodzaju środków jest bezpieczne i mogą być one stosowane bez konsultacji medycznych. W morzu restrykcyjnych przepisów dotyczących usuwania ciąży, kompletnego braku edukacji seksualnej i utrudnionym dostępie do antykoncepcji, wydaje się to być światełkiem w tunelu. Szkoda tylko, że to nie polski rząd wydał z własnej, nieprzymuszonej woli takie rozporządzenie, a trzeba było czekać na decyzję Komisji Europejskiej zezwalającą na stosowanie w państwach członkowskich antykoncepcji awaryjnej, która jest wiążąca i obowiązuje w Polsce.

Ciekawa jestem, czy do obecnie obowiązujących przepisów zastosują się apteki: przypominam też o możliwości złożenia skargi na aptekę, która odmawiałaby kobietom sprzedaży tabletki EllaOne. Skargę taką kierujemy do Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego oraz izby aptekarskiej. Tymczasem jednak można mówić o sukcesie Rozumu, który wreszcie zatryumfował nad postawą polskiego rządu. 

Wanda Nowicka