Wszystko w rękach pacjentów? 

Nie milkną echa kampanii zbierania podpisów pod „deklaracją wiary”, bardzo niebezpiecznej w kontekście respektowania praw pacjentów. Lekarze, którzy ją podpisali wprost odmawiają wykonywania niektórych świadczeń; w praktyce działania te, często związane z ginekologią, godzą głównie w kobiety. To nie wszystko: deklaracja może mieć fatalne skutki dla wszelkich usług medycznych; przedstawiciele świata medycznego deklarują bowiem publicznie, że ludzkie ciało i życie są święte i nietykalne od poczęcia do naturalnej śmierci. Może to oznaczać, że lekarze będą odmawiać ingerencji medycznej ze względów światopoglądowych. Oczywiście nie jest to nowość; w polskim prawie od 1996 roku funkcjonuje klauzula sumienia, która daje lekarzowi prawo do odmowy wykonania świadczenia jeśli nie jest ono zgodne z jego przekonaniami. Upublicznienie kampanii  powoduje ponadto, że niemal nieuniknione są naciski na lekarzy, by Deklarację podpisywali. 

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zapowiada kontrole i zapewnia, że zdrowie pacjentów nie będzie zagrożone, ale odwołując się do klauzuli i deklaracji potwierdza tylko to, co jest zapisane w prawie; artykuł nr 39 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty mówi o tym, że lekarz ma prawo odmówić wykonania świadczenia, ale musi w takim wypadku nie tylko uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji ale i wskazać pacjentowi placówkę i lekarza, u którego świadczenie otrzyma. Wiadomo jednak, że prawo to nie działa, a więc minister odwołuje się do zapisu, który w rzeczywistości nie funkcjonuje.

Jak oczekiwać takiej porady od lekarza, którego sumienie jednoznacznie potępia wykonywanie niektórych świadczeń? Pacjentki w Polsce nigdy nie miały łatwego dostępu do przysługujących im zabiegów. Lekarz, który odmówi pacjentowi przez kwestie związane z jego sumieniem, nie wskaże kolegi, który żądany zabieg wykona. W efekcie pacjentka jest zmuszona podjąć poszukiwania na własną rękę. Jest to oczywiste złamanie prawa, a przecież odwoływanie się do klauzuli nie może stać wyżej niż konstytucyjne prawo pacjenta do leczenia!  Minister zaprzecza jakoby Deklaracja stwarzała trudności podkreślając, że prawo reguluje wątpliwości związane z kwestiami światopoglądowymi. NFZ zapewnia, że do tej pory nie wpłynęły żadne skargi na lekarzy, natomiast zdaje się nie dostrzegać problemu nie kierowania pacjentów do innych placówek. Trudno oprzeć się wrażeniu, że celowo nie mówi o trudnościach, których rozwiązanie leżałoby przecież w gestii ministerstwa zdrowia i NFZ!

Kampania zbierania podpisów trwa. Nieuniknionym skutkiem będzie coraz większa liczba pacjentów, którym odmawia się pewnych świadczeń, a dyskryminacja praw reprodukcyjnych kobiet przez środowisko medyczne zacznie przybierać na sile. Jak widać trudno liczyć na pomoc Ministerstwa czy NFZ. Ogromne znaczenie może w tej sytuacji mieć reakcja samych pacjentów, rodzaj kolektywnej samoobrony przed łamaniem prawa w imię religii; twarde egzekwowanie od lekarzy respektowania przepisów; w każdej sytuacji wymaganie od lekarza nie tylko odmowy na piśmie i skierowania do innej placówki, ale i odnotowania tego faktu w dokumentacji szpitalnej. Niech pacjenci informują NFZ o każdym takim przypadku, by mógł sprawdzić, czy szpital nie pobiera pieniędzy za świadczenia, których nie wykonuje. Warto reagować i działać przeciwko łamaniu praw pacjentów i pacjentek. W takich przypadkach NFZ powinien zrywać kontrakt z placówką, która nie wykonuje określonych w umowie świadczeń.

Wydaje się, że jednym z powodów nie funkcjonowania zapisu w artykule nr 39 jest brak negatywnych konsekwencji dla osób, które go nadużywają. Rozwiązaniem więc byłoby nie tylko egzekwowanie od lekarzy postępowania według prawa, ale i wprowadzenie przepisu, który wprowadziłby sankcje za tego typu zachowania. Prawo lekarza do korzystania z zapisu klauzuli sumienia nie może służyć temu, że zapisane konstytucyjnie prawa pacjentów będą łamane. Upublicznienie kampanii „deklaracji wiary” uwidoczniło kolejny defekt systemu zdrowia publicznego; jeżeli pacjenci sami nie wezmą spraw w swoje ręce, to płonne nadzieje, by zajęły się tym instytucje odpowiedzialne za politykę zdrowotną.