26 listopada obchodziliśmy 40-tą rocznicę słynnego przemówienia francuskiej ministry zdrowia, Simone Veil, która przestawiła projekt ustawy o dobrowolnym przerywaniu ciąży (IVG). Warto przypomnieć jak drobna kobieta stojąc przez zgromadzeniem składającym się głównie z mężczyzn spokojnym głosem wygłaszała spokojnym głosem swoje tezy wobec powszechnej nienawiści słuchaczy. Przemówienie wywołało burzę i fale nienawiści do Veil, której zarzucano chęć „wrzucania embrionów do pieca krematoryjnego” lub ludobójstwa (rodzina Veil zginęła w obozach koncentracyjnych). Dowodziła, że prawo do aborcji jest podstawowym prawem kobiet do rozporządzania własnym ciałem przypominając, że nawet wśród wrogich jej członków zgromadzenia są mężczyźni, którzy sami mieli na koncie nielegalne aborcje kochanek lub członków ich rodzin. Jak sama stwierdziła po latach, nie spodziewała się takiej fali nienawiści i hipokryzji. Gorąca debata trwała 25 godzin, trzy dni i dwie noce walki, którą Simone Veil ostatecznie wygrała; ustawa o dobrowolnym przerywaniu ciąży weszła w życie nadając tym samym ramy prawne depenalizacji aborcji we Francji.
Od tamtych wydarzeń minęło 40 lat, a Francuzki mają prawo swobodnego dysponowania własnym ciałem jako niezbędnym warunku ich rzeczywistej równości z mężczyznami w rozwiniętym społeczeństwie. Tymczasem kobiety w Polsce nadal tego prawa nie mają i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Restrykcyjne prawo praktycznie zakazuje aborcji, a nawet w przypadkach dopuszczających legalne przerwanie ciąży często okazuje się, że jest to praktycznie niemożliwe. Największym jednak kłamstwem jest przekonanie, że przepisy mogą powstrzymać wykonywanie niebezpiecznych zabiegów przerwania ciąży w podziemiu aborcyjnym.
Ciekawe, kiedy wreszcie kobiety w Polsce będą się cieszyły takimi samymi prawami jak reszta Europejek? Rocznica ta przypomina o tym, ile lat kobiety w Polsce czekają na pełne respektowanie swoich praw.