Postawmy na równość

„Kobiety zawsze udają, że pewien opór stawiają i to jest normalne”, (…) mają o kilka punktów niższą inteligencję niż mężczyźni” – te i inne bulwersujące wypowiedzi o kobietach słyszeliśmy ostatnio z ust Janusza Korwin-Mikkego. Od wielu lat walczę w imię praw człowieka oraz działam na rzecz dyskryminowanych mniejszości i walkę tę mam zamiar kontynuować w Parlamencie Europejskim. Kwestie kobiece były mi zawsze bardzo bliskie, dlatego słowa Korwin-Mikkego szczególnie mnie dotknęły.

Poglądy poszczególnych kandydatów do Europarlamentu różnią się i z pewnością każdy z komitetów wyborczych ma inną wizję funkcjonowania Polski we wspólnocie europejskiej. Jednak wartości tak fundamentalne jak obrona przed językiem nienawiści i agresją wobec kobiet powinny być uznawane i pielęgnowane przez wszystkich bez względu na przynależność do konkretnej partii.

Zdecydowałam się zaprosić kandydatki z różnych list do wspólnego protestu przeciw bulwersującym wypowiedziom JKM. Na mój apel odpowiedziało kilka polityczek o różnych poglądach; zwróciłyśmy się wspólnie do wszystkich kobiet, by nie głosowały na JKM i Nową Prawicę w nadchodzących wyborach do Europarlamentu. Sytuacja ta pokazała, że gdy w grę wchodzi obrona podstawowych wartości, podziały polityczne schodzą na dalszy plan.

Unia Europejska to instytucja, której osiągnięcia w krzewieniu równości płci oraz równości mniejszości seksualnych lub etnicznych są nie do przecenienia. Jak udowodniły właśnie niewybredne komentarze Korwin-Mikkego, w Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia. Bruksela dysponuje narzędziami, które w odpowiednich rękach mogą przyczynić się do spopularyzowania tych wartości w Polsce. Nie można dopuścić do sytuacji, w której nasza obecność w Parlamencie Europejskim zamieni się w medialny cyrk. Nie pozwólmy, by konstruktywną wymianę argumentów zastąpiły obelgi przekraczające granice przyzwoitości w merytorycznej debacie publicznej. Nie pozwólmy, by funkcję europosła sprawowała osoba, która może zniweczyć pracę, jaką przez lata wykonywały aktywistki i aktywiści i organizacje pozarządowe w Polsce. Postawmy na równość.

Nadal lepiej rodzić na emigracji?

Nie od dziś wiadomo, że Polska nie jest krajem przyjaznym dla młodych matek. W kraju rodzi się coraz mniej dzieci, a społeczeństwo coraz bardziej się starzeje. Nie jest to oczywiście problem jedynie naszego kraju; cała Europa mierzy się z niżem demograficznym; jednak to tutaj kobiety coraz częściej rezygnują z posiadania dzieci.

Polki tłumaczą to strachem przed tym, że nie będą miały za co wychować i utrzymać dziecko. Wiedzą, że gdy powiększą rodzinę, pieniędzy będzie znacznie mniej, a przede wszystkim obawiają się zwolnienia z pracy. Zakaz wypowiadania i rozwiązywania umów o pracę dziewczynom w ciąży dotyczy pracownic zatrudnionych na umowę na czas nieokreślony, określony lub próbny.

Co jednak z kobietami zatrudnionymi na tak zwaną umowę-zlecenie lub umowę śmieciową? Kobiety w Polsce w wieku reprodukcyjnym zatrudnione na umowę zlecenia czy umowę o dzieło pozbawione są jakiejkolwiek ochrony w przypadku ciąży i macierzyństwa. W ich sytuacji są całkowicie zdane na łaskę i niełaskę pracodawcy – świadectwa młodych kobiet, z którymi miałam okazję rozmawiać, zmuszanych po urodzeniu dziecka do przejścia z etatu na umowę śmieciową albo po prostu zwalnianych, mroziły krew w żyłach. Ciąża to dla wielu kobiet obawa przed zwolnieniem z pracy i dyskryminacją przez dotychczasowego pracodawcę czy pracodawczynię. Kobiety w wieku rozrodczym winny mieć zagwarantowane wszystkie prawa związane z macierzyństwem. Zatrudnianie ich na tzw. umowy śmieciowe jest nieuprawnionym wytrychem prawnym stosowanym przez pracodawców/czynie.

Sytuacja ta jest niedopuszczalna i wymaga natychmiastowej zmiany. Wystosowałam interpelację poselską do kancelarii Premiera RP, w której domagam się objęcia wszystkich tzw. umów śmieciowych składkami do ZUS, co zapewni kobietom w wieku rozrodczym uprawnienia i ochronę związaną z ciążą i macierzyństwem, a także zapewni w przyszłości odpowiednią emeryturę.

Jeśli rząd nie podejmie działań by zachęcić młode kobiety do rodzenia dzieci, wkrótce nieefektywne mechanizmy wspierania rodzin spowodują jeszcze znaczniejsze pogorszenie sytuacji demograficznej w Polsce.

Decyzja o posiadaniu dzieci jest indywidualnym wyborem każdej kobiety i oczywiście każda z nich ma prawo z różnych powodów zrezygnować z posiadania potomstwa; jednak kobiety rezygnujące z rodzenia dzieci ze strachu o byt to najgorsze z możliwych świadectw działania państwa europejskiego. Kiedy wreszcie rząd zatroszczy się o młode matki tak, by nie musiały rodzić na emigracji?